poniedziałek, 18 marca 2013

Kubkolandia

Nie wiem jak to się stało, że prawie każdy gość który pojawia się u mnie po raz pierwszy (a czasami również przy kolejnych wizytach z takiej czy to innej okazji) przynosi mi w prezencie kubki, kubeczki, fliżanki itp itd.
Mam już cały ich asortyment na przeróżne okazje i nastroje.

Czarny i biały do kompletu przywiozła mi moja mama z Anglii, abym mogła delektować się herbatką po angielsku razem z małżonkiem. Pewnie w Anglii pilibyśmy ją z porcelanowych filiżanek (i na dodatek z mlekiem), no ale żyjemy w Polsce, więc odstępstwo od zwyczaju może nam zostać chyba wybaczone.


Wszyscy znają moje umiłowanie do brązów i beżów, więc gdy koleżanki szukały dla mnie prezentu na parapetówkę, wybór wydawał się być oczywisty :)


Kolejną parą kubeczków obdarowała mnie moja kuzynka, z którą pomieszkiwałyśmy przez jakiś czas razem. W naszym dzielonym mieszkanku nad kanapą wisiał plakat Gustava Klimta.
Czy zatem akurat ten wybór kubków był przypadkowy?
Mnie w każdym bądź razie przypomina stare dobre czasy.


Ta sama kuzynka będąc na Alasce szukała różnych pamiątek dla całej rodziny.
A że Alaska kojarzy się między innymi z łosiami, więc wszyscy dostali gadżety z ich podobizną.
No i znów przypadł mi w udziale kubek :)



Rodzina i znajomi znają mnie również z mojego bzika na punkcie moich dwóch kotów.
Moja siostra szukając więc prezentu dla mnie trafiła na filiżanki z kocimi obrazkami i nie mogła się im oprzeć.

 
Na tym moje zbiory się nie kończą, ale nie można przecież wszystkiego zdradzić tak od razu:)

A tu chyba najprzyjemniejszy rytuał, z jakim wszystkim łasuchom kojarzy się wykorzystanie posiadanych zbiorów.


Łasuchowe pozdrowienia
Marta



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz